Kursanci piszą…

Dziękujemy wszystkim uczestnikom naszych kursów, którzy po treningu dzielą się z nami swoimi wrażeniami i obserwacjami.
Poniżej przytaczamy kilka wypowiedzi w takiej postaci, w jakiej je dostaliśmy mailem.
Zapraszamy także do zapoznania się z listami uczestników nadesłanymi do redakcji czasopisma Elixir i tam publikowanymi np. tym od Marzeny
Mamy nadzieję, że przytoczone głosy będą swego rodzaju odzwierciedleniem sukcesów i trudności napotykanych na drodze do poprawy wzroku i staną się motywacją dla wszystkich trenujących wzrok.
Jeśli chcesz, by i Twoja wypowiedź się tu znalazła – napisz do nas.

A czytając listy od kursantów warto mieć w pamięci komentarz Siergieja Litwinowa przesłany w odpowiedzi na jeden z maili tu cytowanych:

 Nie jest sztuką cały czas ćwiczyć – sztuką jest zacząć inaczej żyć.  Dobry wzrok nie jest cudem, tylko konsekwencją postępowania.

Witam serdecznie!
Chciałem tylko poinformować, że od momentu szkolenia stało się coś takiego z moimi oczami, że momenty wyraźniejszego widzenia są kilkakrotnie dłuższe niż przed ostatnim szkoleniem. Moje oczy stały się od tego czasu silniejsze.
Sławek
Zgodnie z moim przewidywaniem, kurs dużo mnie nauczył. Więcej niż sobie zdawałem sprawę po samym kursie 🙂 Dopiero niedzielne odtwarzanie wszystkich ćwiczeń, które pamiętałem (solaryzacja, akupresura, prawidłowe ułożenie kręgosłupa itd), ujawniło, jak mocno jestem w stanie rozszerzyć plan ćwiczeń. Dzień po kursie po odtworzeniu ćwiczeń byłem w stanie przeczytać całą nową linijkę na tablicy Snellena (z 2 metrów przeczytałem rząd liter, który powinien być widoczny z 1.5 metra). Jeśli chodzi o prowadzącego to widać, że Siergiej ma rzemiosło 🙂 Chyba co do tego nikt nie miał wątpliwości.
Damian
Witam!
Chciałabym podzielić się z Wami moimi wrażeniami po kursie Samoleczenie wzroku z Siergiejem Litwinowem w Szczyrku.
Noszę okulary L=-7,5 ; P=-5,5. Ten tydzień wiele zmienił w moim życiu i dziś wiem, że jestem na właściwej ścieżce. W Szczyrku zrozumiałam, że każdy moment jest dobry aby zacząć inaczej żyć. Nauczyłam się, że problemy to wyzwania które należy podjąć. Od przyjazdu z wczasów codziennie wykonuję ćwiczenia usprawniające moje oczy. Rano robię ćwiczenia rozciągające oczy i całe ciało a popołudniu relaksacyjne. Ćwiczenia sprawiają mi przyjemność (na razie) i mam nadzieję, że to się nie zmieni. Zauważyłam, że są momenty (1-2sek) kiedy widzę ostro i to dodaje mi skrzydeł.
Kiedyś bałam się wyjść z domu bez okularów ale to już przeszłość. Przestałam traktować moją wadę wzroku jako wadę mnie samej. Obecnie moja wada jest dla mnie wyzwaniem, a poprawa wzroku celem, który mam ciągle na horyzoncie. Czeka mnie długa droga, wiem, ale każdego dnia patrzę na świat bardziej świadomie i codziennie jestem troszeczkę bliżej mojego celu. Na kursie uwierzyłam, że cokolwiek zdarzy się w moim życiu to będzie nowa lekcja, która mnie czegoś nauczy, a nie porażka, a ja mam dość siły, żeby walczyć o to, co kocham i realizować moje marzenia. Ta wiara to jest mój bardzo osobisty sukces.
Bardzo proszę przekazać moje podziękowania dla Siergieja, że mogłam Go poznać i dzięki Niemu zrozumiałam wiele rzeczy. Serdecznie pozdrawiam
Ola
Odpowiem w skrócie, co po szkoleniu.
Używanie okularów ograniczyłem do pracy i prowadzenia samochodu. Przedtem używałem ich zawsze (oprócz spania :-)).
Trochę na tym oszczędzę zważywszy, że podczas zabaw z moim 4-ro letnim synem, czy też gry zespołowej okulary nierzadko się deformowały. Częściej niż wcześniej patrzę w ciemność zasłaniając oczy. Jak jest okazja to patrzę na zmianę "na nos i na horyzont", obserwuję na boki i w górę bez ruszania głowy (ruchem źrenic).
Przy czytaniu w domu nierzadko ustawiam książkę w różnej odległości. Czasami wykonuję bardziej specjalne ćwiczenia wodząc źrenicami za palcem w różnych kierunkach. Pamiętam co nieco o pracy w półmroku i korzystnym jedzeniu.
To może nie za dużo (jeśli chodzi o ćwiczenia) zważywszy, że zadanie domowe było obszerniejsze, ale zawsze coś. Mam też przekonanie, że potrafię sobie poradzić ze zmęczonymi oczami i w razie potrzeby potrenować je - to dla mnie sporo.
Było tak od razu, ale też i z perspektywy kilku dni, szkolenie mogę uznać za udane. Bardzo ciekawe i skuteczne.
Dziękuję.
Sławomir B.
Uczę dzieci w kl. I-III SP i nauczyłam metod relaksacji oczu. Moje oczy, no cóż nie byłam u okulisty, ale teraz widzę znacznie lepiej. Poprzednio nosiłam okulary -4.00, a teraz na co dzień chodzę w soczewkach o mocy -2,50 i mam odczucia, że widzę coraz lepiej. Do kina ubieram soczewki - 3,50. Serdecznie dziękuję
Iza
Witam wszystkich serdecznie! Słuchajcie wszyscy! Zaćma ustępuje z moich oczu! Katarakta się wynosi! Już wkrótce znów będę czytać bez akrobacji! Długo trwało, kilka dni. zanim sobie w pełni uświadomiłam, co znaczy ta wiadomość dla mnie. Proszę, cieszcie się ze mną wszyscy! Opowiedzcie innym, bliskim, znajomym, i nieznajomym też, że istnieje sposób bezinwazyjnego, bezstresowego usuwania zaćmy, bez niszczenia naturalnej, żywej soczewki, bez niepokoju, czy operacja się uda, czy nie będzie komplikacji, a co potem, jeśli.... I bez rekonwalescencji i innych, znanych pacjentom, niedogodności. Niech mają wybór, mają do tego prawo. Obecnie usłyszą, tak, jak ja usłyszałam od okulistki, że nie zna innej metody, jak tylko operacja. A to nieprawda. Długo żyję i wiem, że laserów jeszcze nie było na świecie, a katarakta była uleczalna. Vivat Szkoła Siergieja Litwinowa! Pozdrawiam wszystkich
Hania
Ćwiczę bez ustanku, nawet popadłem w przesadę, bo złapałem się na tym, że robiłbym tylko to, co wraca mi mój dobry wzrok. Dobrze, że przedłużono mi umowę o pracę po tym jak na trzydniowym szkoleniu z właścicielem firmy co kwadrans wykonywałem skręty szyi albo uciski masujące na twarzy. Odważny jestem, ale nie odważyłbym się na to, gdyby sam właściciel nie robił wygibasów (prawie gimnastyki przy wszystkich). Zabawne, ale zauważyłem, że potem jeszcze kilka osób próbowało się w ten sposób rozluźnić. Ulżyło mi, ponieważ nie uchodzę dzięki temu za dziwaka. Mam potwierdzoną badaniem pracowniczym poprawę widzenia o 0.25 dioptrii - z 2.75 na 2.50. Chodzę niesfornie w szkłach 2.25, a praktycznie nie chodzę tylko pracuję przy komputerze i jeżdżę. W 80% sytuacji obchodzę się bez tych protez, które mam nadzieję odłożyć ostatecznie za 4 lata. Tak, że dzięki za to szkolenie. Mam kłopoty z absolutną czernią w palmingu i to chyba jest przyczyna, że tak wolno odzyskuję swoją sprawność widzenia, ale i pod tym względem jest coraz lepiej.
Sławek C.
Jeśli chodzi o wrażenia po kursie, to mogę je zamieścić w formie krótkich spostrzeżeń: - przez szereg lat nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jestem kaleką. Dbam o swoje zdrowie, dobrze się odżywiam, uprawiam sport, a dopiero teraz spostrzegłam, że zaniedbałam swoje oczy i od lat polegałam na protezach wzroku - dotychczas poruszałam się wyłącznie w soczewkach kontaktowych. Nie zdarzyło się, bym wyszła z domu bez nich. Nawet w domu nosiłam je cały czas. Teraz pozbyłam się lęku przed patrzeniem, bywa, że spędzam cały dzień bez soczewek czy okularów, a nawet jeździłam parę razy na nartach:) (przy wadzie wzroku -6,25 i -3,5 póki co) - tygodniowy kurs daje możliwość wyrobienia sobie codziennych nawyków ćwiczeniowych, jak np. codzienna kąpiel oczu czy wykonywanie ćwiczeń z czytaniem małych literek za każdym razem, gdy używam kremu (wreszcie wiem, czemu te literki na opakowaniach są takie malutkie - właśnie po to, żeby ćwiczyć! 🙂 ) - fajne jest to, że jak się chce można ćwiczyć niemalże zawsze i wszędzie - dużo daje nauka relaksacji oczu, przydaje się zwłaszcza przy pracy na komputerze To tak w skrócie i spontanicznie:)
Natalia
Siergiej, Słucham Twoich nagrań - mrówki i doktora Oczkosika- są super! Słucham ich 2-3 razy dziennie a dzisiaj rano było ostre słońce, wiec postanowiłam założyć ciemne okulary - korekcyjne. To nie był dobry pomysł! Poczułam się tak, jak założyłam okulary po raz pierwszy - bałam się, że stracę równowagę a zwłaszcza na schodach, trudno było oceniać odległość i przestrzeń. Co prawda cuda kojarzą mi się z Jezusem, no ewentualnie z Tuskiem, ale jak to nazwać inaczej? Ponieważ do prowadzenia samochodu mimo wszystko potrzebna mi ochrona przed zbyt ostrym światłem, kupiłam nowe okulary - z filtrami ale bez żadnej korekcji. Warunek tylko jeden- miały być sexy:)
Mariola
Jestem już chyba nałogową kursantką. A także recenzentką. Kurs Joga dla Twoich Oczu w Międzywodziu na długo pozostanie mi w pamięci. Cudowna, nie zadeptana jeszcze przez turystów miejscowość nadmorska, ośrodek położony tuż przy plaży, pod wysokimi sosnami, z wygodami, rozrywkami i dobrym wyżywieniem, a także cudowna pogoda, nienużąca, bo urozmaicona. Czego trzeba więcej do pełnego zadowolenia? Dla przeciętnego zjadacza chleba to wystarczy, ale nie dla kursanta z grupy Mistrza Siergieja Litwinowa. W grupie zebrali się szczególni amatorzy, którzy spacer po plaży, kąpiel w morzu lub basenie czy grę w tenisa pozostawiają bez żalu dla takich rozrywek, jak śledzenie mrówki spacerującej po sznurku, wachlowanie uszu, chodzenie z zamkniętymi oczami lub z kolorowymi plakietkami noszonymi między oczami, rysowanie i pisanie oburącz, malowanie nosem, i wiele, wiele innych ćwiczeń świadomego widzenia. Nie dziwią się przy tym wcale, że inni wczasowicze zatrzymują się przy nich, przyglądają, a potem proszą, czy by nie mogli przyłączyć się do nich, bawić razem z nimi. Ja właśnie byłam kursantką w tej grupie. Poznaliśmy się wszyscy, zżyliśmy się w ciągu tych kilku dni. Choć bardzo różni, każdy z własnym bagażem pytań, polubiliśmy się i nawzajem wspomagali. Mistrz nie miał z nami łatwego losu, tak zachłannej, żądnej wiedzy grupy chyba jeszcze nie było. A jednak wszyscy razem i każdy z osobna, zostali usatysfakcjonowani. Na koniec był też egzamin, wszyscy się nawzajem wysłuchali. Byli z siebie zadowoleni. Szkoda było się rozstawać.
Hanna
Przyznaję się , że ćwiczeń nie udaje mi się wykonywać codziennie, przynajmniej w ostatnim czasie. Obecnie staram się wykorzystywać czas pomiędzy dojazdami do pracy, jak jest ciemno jeszcze i tak stanąć na przystanku, by spokojnie "pomachać" na prawo i lewo i do środka oczami. Kiedy męczą się oczęta przy komputerze w pracy, to choć raz staram się, by poćwiczyć choćby 2-3 minuty. Jest jeszcze wieczór , kiedy wracam po zajęciach do domu i wtedy też sobie "strzelam" na boki i w dal. Czy są jakieś efekty? Na pewno nie takie, jak w przypadku regularnego i dłuższego niż 10 minut dziennie treningu. Są jednak małe ale zauważalne zmiany: staram się nie sięgać po okulary i nie denerwuje mnie to, że nie za dobrze widzę. Kiedyś taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia, bo od razu byłam jakoś tak wewnętrznie rozdrażniona i bardzo źle się czułam. Zakładam okulary patrząc na telewizję i czasem gdy jestem w sklepie. Zauważyłam, że szkła są chyba już nieodpowiednie, bo różne dziwne odczucia się pojawiają i jak już je ściągnę to o wiele lepiej się czuję. To zachęciło mnie, by nie rezygnować choćby z tych 5-10 minutowych ćwiczeń, ale muszę się bardzo pilnować, bo zdarzyło mi się w biały dzień na przystanku zezować i dostrzec dziwnie przyglądających mi się ludzi - na szczęście pojedyncze jednostki:)
Ela
Witam, tak króciutko - w poniedziałek miałem badanie pola widzenia u okulisty i jest znaczna poprawa w porównaniu z badaniem wykonywanym tuż przed tym jak po udarze mnie wypuścili ze szpitala 🙂 wtedy "martwa" była cała ćwiartka (górna lewa część pola widzenia) a teraz jest stosunkowo niewielka plama zlokalizowana bliżej centrum pola widzenia... Pozdrawiam
Krzysztof
Właściwie nie wiem czemu pisze dopiero teraz, bo powinnam była zrobić to już dawno temu. Chciałam ci podziękować. W 1996r. bylam na twoim kursie w Katowicach. Pewnie nie pamiętasz. Miałam wtedy 11 lat. Przyszłam jako małe zakompleksione dziecko z zezem ( +3 dp na każde oko ). Okulary nosiłam od 3 roku życia. W drugi dzień kursu, zdjęłam okulary i już nigdy ich nie włożyłam. Dzisiaj mam 17 lat i jestem szczęśliwa. Zez ustąpił całkowicie niemal natychmiast. Od czasu kursu nie byłam nawet u okulisty, bo wystarczy mi ze widzę świetnie i nie musi mnie utwierdzać w tym przekonaniu żaden lekarz. Dziękuję za wszystko, robisz dużo dobrego Siergiej. Powodzenia ,aby wszystkim osobom, które leczą się wg. metody Batesa udało się wyzdrowieć tak jak mnie. Pozdrawiam
Jagoda
Piszę, by donieść, że WIDZIAŁAM wczoraj po raz pierwszy cztery linijki na tablicy bez żadnych okularów. To mój pierwszy sukces, z którego jestem naprawdę dumna. Nie poddaję się. Proszę o przekazanie tej nowiny Panu Siergiejowi wraz z serdecznymi pozdrowieniami z Poznania.
Marta
Witam, Jestem bardzo zadowolony z kursu, czasami widzę krótkie przebłyski lepszego widzenia, które to dopingują mnie do ćwiczeń. Muszę dodać, że zaraziłem ćwiczeniami kolegów z firmy i zamawiane książki są przeznaczone właśnie dla nich. Jak na razie odstawiłem "mocne" okulary i staram się wykonywać większość rzeczy w słabszych ( do komputera ). Pozdrawiam
Mariusz
Gdynia, 30.07.2000 Opis własnych doświadczeń z ćwiczeniami wzroku u córki Marty. Marta, lat 8 - wada wzroku: dalekowzroczność OP -4D, OL -5D, astygmatyzm , zez zbieżny, naprzemienny, lewe oko lekko skośnie w górę. W październiku 1998 r. poznałam dokładniej metody i ćwiczenia Bates’a i zaczęłam próbować. Marta najpierw nie chciała zdjąć okularów, bo już się do nich przyzwyczaiła, ale po zachęcie zdjęła. Początkowo parę razy sięgała po okulary do oglądania bajek, ale już po dwóch dniach nie były jej zupełnie potrzebne. Jeszcze tylko podczas choroby poprosiła o nie, ale szybko z nich zrezygnowała. Jak wiadomo dzieci szybko się przyzwyczajają. Początkowo po zdjęciu okularów, gdy rysowała, jej linie nie były proste, tylko łukowate, wygięte zawsze w tą samą stronę. Trwało to bardzo krótko (2-3 dni ). Przypomniałam sobie, że gdy zaczęła nosić okulary, rysowane przez nią linie też były łukowate i pochylone, ale trwało to dłuższy czas - ok. 2miesiecy. Cały pierwszy rok był podzielony na różne fazy naszych ćwiczeń i docieranie się. Pierwszy okres to jazda tramwajem i wyszukiwanie różnych rzeczy z otoczenia, obserwowanie ich przez boczne szyby oraz rozmaite ćwiczenia rozluźniające w domu. Ponieważ jeszcze nie bardzo umiałam dopasować rodzaj i moment rozpoczynania ćwiczeń do nastroju Marty i jej ochoty na te ćwiczenia, to często wchodziłyśmy ze sobą w konflikty. W związku z tym ten okres nie przyniósł jej żadnej korzyści. Natomiast okazał się przydatny dla jej siostry Kasi, która bawiła się z nami z radością. Dla wyjaśnienia: Kasia miała lekkiego zeza, prawie niewidocznego. Po trzech dniach jeżdżenia tramwajem ćwicząc z Martą stwierdziliśmy, że Kasia, której te zabawy bardzo się podobały i wiedziała, że wszyscy się w to bawimy by pomoc Marcie, przestała mieć zeza i to nieodwracalnie. Więcej się już nie pojawił. Drugi okres ćwiczeń wyglądał nieco inaczej, lecz też nie najlepiej. Umówiłyśmy się, że ćwiczymy co godzinę przez 10 minut, co sumarycznie dawało około godziny ćwiczeń. Początkowo się nam to nawet udawało, ale z czasem coraz trudniej było odciągnąć Martę od zabaw, a ja coraz bardziej nerwowo reagowałam na jej ociąganie. W efekcie ćwiczyłyśmy podenerwowane, co zupełnie nie prowadziło do osiągnięcia poprawy. Po tym czasie nastąpiła dłuższa przerwa. To znaczy Marta sama robiła pewne ćwiczenia bez namowy z mojej strony. Ja tylko się przyglądałam. Nie zajmowało jej to zbyt wiele czasu, a ćwiczenia nie były wykonywane zanadto starannie, ale za to bez napięcia oczu. Doszłam do wniosku, że zbyt dużo ją poprawiałam podczas wspólnych ćwiczeń i to Martę bardzo usztywniało i wywoływało zbytnie napięcie wzroku. Nabrałam pewnego dystansu i spokoju, przemyślałam sobie wiele zachowań i wówczas powróciłyśmy do intensywniejszego działania, ale już bez denerwowania się. Starałam się jej nie poprawiać, nie dążyć do perfekcyjnego wykonywania ćwiczeń, lecz bawić się tymi ćwiczeniami. I to był trzeci okres, już zdecydowanie bardziej urozmaicony, bez szarpania, ale bardzo intensywny. Codziennie rano gimnastyka ogólnorozwojowa, potem ćwiczenia z kinezjologii przez parę minut, 3-4 razy dziennie po 20 minut ćwiczenia oczu w zabawach oraz basen 2 razy w tygodniu, a także zajęcia w szkółce tańca 3 razy w tygodniu - i tak przez dwa tygodnie. To wszystko dało znów duży krok do przodu. Teraz po przeszło roku pracy Marta widzi dobrze, tzn. przy czytaniu z tablicy okulistycznej nie stwierdzono wady wzroku pod względem ostrości. Zez jeszcze nam towarzyszy, ale jest coraz mniejszy. Czasem oczko jej jeszcze ucieka, ale są okresy, że patrzy prawie prosto i trwają one coraz dłużej. Po zdjęciu okularów bardzo dużo się w niej zmieniło, jeśli chodzi o psychikę. Powoli z zupełnie zamkniętej dziewczynki stawała się coraz bardziej otwarta, zyskiwała wiarę w siebie. Natomiast ja bałam się o jej oczy. Zadawałam sobie pytania: Czy dobrze robię, że nie nosi okularów? Czy będzie dobrze widzieć i używać tego słabszego oka? To był ciężki rok, układał się raz lepiej raz gorzej, fala za falą. Czasem psychicznie nie mogłam tego wytrzymać. Po takim dołku zbieraliśmy się w sobie i jechaliśmy do Krakowa lub do Warszawy. Te wizyty bardzo mobilizowały Martę i chętniej ćwiczyła przez kolejne tygodnie. Dlatego myślę, że częstszy kontakt z osobą prowadzącą ćwiczenia jest bardzo potrzebny.
Anita
Dzień dobry, Bardzo Pani dziękuję za znalezienie chwili czasu na odpowiedź, czekam więc na ksiązki. Ćwiczę ostro od poniedziałku ( w drodze do pracy i w pracy). Po południu bolą mnie oczy ( a właściwie mięśnie oczu) , ale po pół godzinnym relaksie: naświetlanie, palming, trochę ćwiczeń fizycznych, chodzenie po domu bez okularów - mogę znów ćwiczyć. Pierwszą zauważalną zmianą jest to, że wieczorem oczy nie są zmęczone i mogę dostrzec szczegóły w domu, które od bardzo dawna widziałam jako zamazaną plamę (na razie w okularach oczywiście). Mogę przeczytać gazetę i nie pieką mnie oczy. Druga zmiana, to gdy wychodzę na spacer, to otoczenie wygląda jakby ostrzej - to tak jak czystsze powietrze po deszczu. Zdaję sobie sprawę, że przy takiej wadzie trzeba co najmniej roku, aby była rzeczywista poprawa, a na razie to dopiero kilka dni. Pozdrawiam
Anna
Dzień dobry, Bardzo Pani dziękuję za znalezienie chwili czasu na odpowiedź, czekam więc na książki. Ćwiczę ostro od poniedziałku ( w drodze do pracy i w pracy). Po południu bolą mnie oczy ( a właściwie mięśnie oczu) , ale po pół godzinnym relaksie: naświetlanie, palming, trochę ćwiczeń fizycznych, chodzenie po domu bez okularów - mogę znów ćwiczyć. Pierwszą zauważalną zmianą jest to, że wieczorem oczy nie są zmęczone i mogę dostrzec szczegóły w domu, które od bardzo dawna widziałam jako zamazaną plamę (na razie w okularach oczywiście). Mogę przeczytać gazetę i nie pieką mnie oczy. Druga zmiana, to gdy wychodzę na spacer, to otoczenie wygląda jakby ostrzej - to tak jak czystsze powietrze po deszczu. Zdaję sobie sprawę, że przy takiej wadzie trzeba co najmniej roku, aby była rzeczywista poprawa, a na razie to dopiero kilka dni. Pozdrawiam
Magda
Szanowna pani Małgorzato!! oczywiście ćwiczę!! o wiele więcej niż wcześniej!! palming, blisko-daleko!! staram się mniej nosić okularki. Mój kolega mnie mobilizuje - chce pozbyć się okularków! on mi powiedział, że jak mi się uda to on idzie na kurs:) no więc mam jeszcze większą mobilizację:)) pozdrawiam
Alena
Szanowni Państwo! Piszę ten list, ponieważ pragnę podzielić się z innymi ludźmi swoją ogromną radością z odzyskania możliwości normalnego życia, i mam nadzieję, iż moje doświadczenia staną się inspiracją dla tych, którym brak nadziei... Nie pamiętam czasów, kiedy widziałam normalnie własnymi oczami, musiałam być wtedy bardzo mała. Najwyraźniej z całego dzieciństwa pamiętam to, że przy oglądaniu bajek z rodzeństwem zbliżałam się coraz bardziej do telewizora... było to dla mnie bardzo smutne i wstydliwe doświadczenie. Rodzice zabrali mnie do okulisty, kiedy nauczycielka powiedziała im, że nie widzę tego co jest na tablicy. Dostałam okulary i od tej pory mierzyłam czas dioptriami, które mi przybywały z roku na rok. Kiedy zaczynałam liceum okulistka powiedziała mi, że nie mogę ćwiczyć, bo odklei mi się siatkówka i oślepnę. Więc przestałam. A wkrótce potem nawet do czytania, które uwielbiałam, musiałam nosić okulary, bo nie wystarczało już trzymanie nosa przy kartce... to był dla mnie prawdziwy cios. Czułam się jak bezwartościowa kaleka. Skazana na kalectwo, jakby nie było dla mnie już żadnej nadziei na normalne życie bez okularów. Krótkowzroczność zatrzymała mi się na 14,5, lecz zaczął dodatkowo robić się astygmatyzm. Nosiłam szkła kontaktowe i udawałam, że jest wszystko normalnie, ale dla mnie nie było. Czułam się całkowicie bezradna w życiu i pozbawiona nadziei na to, że kiedyś będzie lepiej. Aż pewnego razu dostałam książkę Siergieja Litwinowa i Niny Grelli „Widzę bez okularów”. Otworzyła mi oczy i dała nadzieję na to, że jednak moje marzenie może się spełnić i odzyskam swój utracony wzrok. Jednak sama nie byłam w stanie ćwiczyć. Za bardzo się bałam, że odklei mi się siatkówka i oślepnę. Słowa okulistów zbyt mocno zapadły mi w pamięć. Poszłam więc na kurs Korekty wad wzroku Siergieja Litwinowa i odmieniło to moje życie całkowicie. Z dnia na dzień poczułam, że WIDZĘ swoimi oczami i choć były to tylko barwne, rozmazane plamy, to jednak były to moje własne plamy. I, niemalże z dnia na dzień, mogłam znowu czytać bez okularów. To był dla mnie prawdziwy cud. Jednak najcenniejsze dla mnie z tego wszystkiego było to, że Siergiej traktował odzyskanie wzroku jako coś normalnego i oczywistego, i całkowicie zależnego ode mnie, jak zwykłe ćwiczenie mięśni. To sprawiło, że przestałam się czuć jak skazaniec, który na nic nie ma wpływu i odzyskałam władzę nad sobą, swoim ciałem i życiem. Późniejsze samodzielne ćwiczenia i doświadczenia związane z odzyskiwaniem wzroku dały mi tyle siły i wiary w siebie, że teraz nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Poprawiłam wzrok o połowę, chodzę bez okularów na co dzień, gdy to konieczne zakładam szkła 5, choć idealnie w nich nie widzę, lecz funkcjonuję normalnie i cieszę się tym. Teraz widzę po czym chodzę a wcześniej poruszałam się po omacku, jakby zawieszona w przestrzeni, bez oparcia. Teraz widzę, że drzewo to drzewo a człowiek to człowiek i, że to co obok przejeżdża to samochód, widzę okna w domach i kontury chmur na niebie... czasem kontury są bardziej, a czasem mniej ostre, ale świat jest dla mnie wreszcie rozpoznawalny i piękny. Kiedy się zmęczę, to widzę gorzej, lecz zawsze wiem, że wystarczy chwila odpoczynku i kilka ćwiczeń, bym widziała coraz lepiej. Wiem także, że kiedy psychicznie do tego dojrzeję, odzyskam resztę wzroku i okulary zupełnie nie będą mi potrzebne. Jestem tego pewna, ponieważ miałam oczy już tak wyćwiczone, że w przebłyskach widziałam całkowicie ostro. Jednak od zawsze żyję widząc niewyraźnie, więc się przestraszyłam i przestałam ćwiczyć. To nie jest wcale tak łatwe jak by się wydawało, a największe ograniczenia stawiamy sobie sami... Swój pierwotny cel, czyli poprawić wzrok na tyle by móc funkcjonować bez okularów, już osiągnęłam. Teraz przygotowuję się do kolejnego etapu i moim nowym celem jest widzieć wszystko ostro i wyraźnie. Wiem teraz, że wszystko jest w moich rękach, zależy tylko ode mnie, i życie z tą świadomością jest nieporównywalnie łatwiejsze i wartościowsze, niż moje wcześniejsze miotanie się w bezsilności przekonania, iż nie mam na nic wpływu i zdana jestem na łaskę innych ludzi... to zupełnie inna jakość życia i zupełnie inna ja. Dziękuję Ci, Siergiej, za obudzenie drzemiących we mnie sił i inspirację do stworzenia siebie na nowo.
Dorota
Dziś przeczytałam dworcowy rozkład jazdy, taki nad kasami (PKP). Wszystko widziałam: miasta, godziny, minuty, nawet numery peronów! Jestem happy! Pozdrawiam, dzięki.
Ewa Z.
Szanowna Pani Małgorzato, Przeczytałam już całą książkę Pana Litwinowa "Widzę bez okularów" i od piątku robię ćwiczenia. Postanowiłam wybrać dla siebie zestaw półgodzinny do codziennego "przerobienia", a oprócz tego robię jeszcze inne ćwiczenia (kiedy mam na to ochotę) w ciągu dnia np. palming, wpatruję się w mandalę, w czarny punkt, bawię się w żółwia, wodzę oczami za palcem, robię wymachy krzyżowe, długie wymachy, ćwiczę z kartą OM oraz czarnym płatkiem śniegu. Robię to wszytko, starając się maksymalnie rozluźnić mięśnie karku i szyi. Staram się jak najmniej nosić okulary, żeby oczy musiały same jak najwięcej pracować. Na razie wydaje mi się, że widzę lepiej na kilka metrów, chociaż jestem krótkowidzem i mam astygmatyzm oraz trochę mnie bolą oczy, kiedy założę okulary.
Blanka
witam! Ja również się cieszę, że byłam na kursie w Krakowie. To była dobra decyzja i mam same miłe wspomnienia. Kurs b. mi się podobał, lubię takie "niesamowite" rzeczy. Co prawda nie zauważyłam na razie specjalnych efektów jeżeli chodzi o poprawę wzroku. Jak tylko to nastąpi, dam Wam znać. Ale za to dużym osiągnięciem jest to, że oczy mnie nie szczypią i nie swędzą. Zwykle tak miałam, szczególnie po pracy (pracuję przy komputerze). Mogę wreszcie nosić szkła kontaktowe i nie czuję, że je mam. Po prostu rewelka! 🙂 Jestem natomiast b. zdziwiona reakcją mojej mamy. Ona zawsze taka sceptyczna do wszystkiego, a tymczasem podobno robi niektóre ćwiczenia, ogląda telewizję w "magicznych okularach" i coraz częściej przeszkadzają jej te zwykłe okulary, są za mocne. Również jest b. zadowolona. pozdrawiam
Monika
Jak idą ćwiczenia? Pomału i niezbyt systematycznie, na razie staram się wypracować sobie system ćwiczeń, są już jednak małe SUKCESY. Dzięki kursowi uświadomiłem sobie wiele rzeczy i teraz mogę działać kompleksowo. Wiem że mogę widzieć lepiej i staram się przede wszystkim być świadomy tego co widzę. Wiem, że kluczem do "wszystkiego" są moje oczy i nie ma innej możliwości jak ponownie zacząć normalnie widzieć 🙂 Najlepsze są chwile kiedy widzę dużo lepiej niż normalnie bez okularów 🙂
Krzysztof
Przygodę z oczami rozpocząłem przez przypadek, kiedy jedna ze znajomych osób, mająca całkowicie sprawny wzrok namówiła mnie do przeczytania książki „Joga dla twoich oczu”. Zwykle będąc negatywnie lub obojętnie nastawiony do tego typu pozycji, które traktowałem jako źródła nigdy nie realizowanych recept w danej dziedzinie życia, tę książkę przeczytałem. Bowiem kłopoty ze wzrokiem dawały mi się coraz bardziej we znaki i czułem, że nie tylko z nimi jest coś nie tak, ale i ja sam czuję się dużo gorzej niż chcę i to właśnie z powodu nieostrego widzenia. Ta ciepło napisana książka podziałała na mnie jak prąd, pod wpływem którego zamówiłem u jej wydawcy dwie płyty DVD, które są wizualnym uzupełnieniem kursu. Z jednej strony po obejrzeniu filmu poczułem się jeszcze bardziej zmotywowany i uwierzyłem, a praktycznie nabrałem pewności, że i mnie uda się świat dookoła mnie widzieć ostro i wyraźnie bez okularów. Z drugiej strony, po obejrzeniu się wstecz i stwierdzeniu, że to mi się nie uda, bo 15 lat mam zepsute oczy - całkowicie straciłem wiarę w powodzenie tych wszystkich czasochłonnych ćwiczeń. Na szczęście były to tylko chwile i potem już miałem mnóstwo satysfakcji, gdy za każdym razem po godzinie ćwiczeń wszystko, co mnie otaczało stawało się jakby jaśniejsze. Jedno z pierwszych wrażeń było tak mocne, że przestałem używać okularów podczas jazdy samochodem, czego nie polecam ze względu na ostrożność, choć mi naprawdę poprawiała się ostrość widzenia. Częściowo widziałem lepiej już po kilku dniach, jednak uznałem, że -2.75 dioptrii nie da się skorygować tak hop siup. Umówiłem się na jednodniowy kurs korekcji wad wzroku w Szkole Widzenia Siergieja Litwinowa i po uzupełnieniu na nim mojej praktycznej i teoretycznej wiedzy na temat właściwego posługiwania się oczami, wróciłem szczęśliwy i przekonany, że nieustępliwie zbliża się dzień, gdy ostatecznie odłożę okulary na półkę. Od tej pory minęło 10 miesięcy a mój wzrok poprawił się o 0.25 dioptrii z –2.75 na -2.50. Jestem bardzo zadowolony. Czekam z niecierpliwością na chwilę, gdy okulista powie: „ma Pan wadę wzroku -2.00”, planując „wyćwiczyć” te poprawę wzroku w ciągu następnych kilkunastu miesięcy. Na szczęście nie mam żadnych zahamowań przed wykonywaniem ćwiczeń, ponieważ rozumiem, że są one bezwzględnym warunkiem poprawy sprawności mojego widzenia. Na początku mojej przygody z ćwiczeniami niestety doprowadzałem nawet do wściekłości moją partnerkę, gdy będąc w jej rodzinnych okolicach na spacerze nagle przystawałem i zacząłem wykonywać np. solaryzację. Skutek tego typu zabiegów był natychmiastowy i dlatego trudno było mi się powstrzymać od nich również w momentach, gdy dookoła było dużo ludzi. Ćwiczyłem na ulicy w Paryżu, w Krakowie, w Opolu i wielu innych zatłoczonych miejscach, kiedy uznałem, że chcę się po prostu dobrze poczuć i zobaczyć wyraźniej otaczający mnie świat. Oczywiście wiele godzin spędzam z oczami w swoim pokoju, były też momenty, gdy wybierałem sobie chwilę sam na sam ze sobą w jednej czy drugiej toalecie w trakcie dnia pracy w urzędzie czy w firmie tylko po to, aby z dala od spojrzeń innych dać odetchnąć oczom, a przez to i mnie samemu podczas krótkiego palmingu czy spoglądania prze okno. Ostatnio zauważyłem, że niektórzy ludzie w firmie naśladują moje ruchy kręcenia głową, szyją lub nawet całym ciałem w celu rozluźnienia się. Dzięki temu, że i właściciel firmy wykonuje prawie gimnastykę w trakcie np. długiego szkolenia na siedząco i ja przestaję czuć się dziwnie między ludźmi, gdy rozciągam swoje napięte części szyi lub barków czy pleców podczas wielogodzinnego przebywania w jednym pomieszczeniu. Jedną z największych nagród dla mnie za poniesiony wysiłek są coraz dłuższe przebłyski niemal idealnie ostrego widzenia i możliwość zobaczenia bez szkieł np. numerów autobusów z odległości nawet kilkuset metrów. To taki mój osobisty miernik.
Sławomir Ch.
Kurs poprawy wzroku był bardzo pozytywny, dowiedziałem się na nim dużo nowego. Kupiłem też książkę Siergieja, w której wszystko zostało bardzo jasno i przystępnie wytłumaczone. Co do ćwiczeń, to na razie próbuję w wolnych chwilach, ale przyznam, że kiedy już zacznę ćwiczyć, czuję się o wiele lepiej. Dzięki i pozdrawiam.
Łukasz
Mam 24 lata. Okulary noszę od dziecka, gdy w wyniku powikłań poszczepiennych zmętniały mi soczewki, które zostały wycięte. Ponad to w dzieciństwie miałem kilka operacji usunięcia zeza. Mam także duży oczopląs. Do chodzenia noszę +8 na lewe oko i +9 na prawe. Do czytania noszę +14 na oba oczy. O kursie dowiedziałem się z ulotki otrzymanej na targach ezoterycznych, jednak na kurs wybrałem się pół roku później, gdyż z tej samej ulotki interesowała mnie bardziej oferta kursu hipnozy, która w tamtym momencie była bardziej priorytetowa. Po majowym kursie poprawnego widzenia zauważyłem że w okularach do chodzenia z wielkim trudem zaczynam widzieć małe litery w gazecie, ale odczytanie choćby słowa stanowiło jeszcze wielką trudność. Obecnie czytam całe zdania, ale jeszcze moje oczy bardzo się przy tym męczą i nie dam jeszcze chwilowo rady czytać w słabszych okularach. Wierzę, że niedługo będzie to już możliwe. Ponadto zauważyłem, że w okularach do chodzenia gorzej nieznacznie widzę na odległość, co oznacza, że są one trochę za silne, a więc jest delikatna poprawa. Zauważyłem też na czarnych elementach wyposażenia małe drobinki kurzu. Dawniej kurz zauważałem wtedy, gdy była gdzieś jego grubsza warstwa, na której dało się pisać. Co do ćwiczeń staram się je robić nie z przymusu, ale jak najbardziej spontanicznie, kilka razy w tygodniu, ponieważ taką mam naturę, że jak chcę, to mi najlepiej wychodzą. Jest taka chwila, że mówię sobie: ”Ooo, teraz robimy palming” i w jeden dzień wykonam różne ćwiczenia 2, albo 3 razy, w drugi może się zdarzyć, że nie zrobię niczego, a w trzeci znowu coś poćwiczę. Zależy to od nastroju, a poza tym strasznie nie lubię rutyny, bo wtedy jakoś zatraca się idea, która przecież jest najważniejsza. Mam takie usposobienie, że lepiej coś robić rzadziej a z sercem niż często i nie za dokładnie i wierzę, że jeśli będzie dalej taki rozwój sytuacji, to za jakiś czas noszenie okularów przejdzie do historii.
Kazimierz
Serwus Siergiej!
Prosiłeś żebyśmy pisali co się wydarzyło po kursie więc piszę. Ja założyłam okulary, które nosiłam 12 lat temu.
Ewa
Kiedy moja córka miała 5 lat okazało się, że ma dość dużą wadę wzroku: prawe oko +3,75 dioptrii i 1 astygmatyzm, a lewe +8 dioptrii i 1,75 astygmatyzm, a dodatkowo jest bardzo niedowidzące. Okulistka stwierdziła, że to lewe oko zawsze będzie w jakimś stopniu niedowidzące, co nas wystraszyło. Oczywiście przepisano jej okulary i miała chodzić z zaklejonym mocniejszym okiem przez całe dni, robiąc przerwę tylko jeden dzień w tygodniu. Gdy zakleiliśmy po raz pierwszy oko, zaczęła płakać, że nic nie widzi. Na szczęście dość szybko dowiedziałam się od pani logopedy, (bo nie od okulisty), do której chodziłam z córką, o możliwości wykonywania ćwiczeń na poprawę wzroku. Wydało mi się to bardzo logiczne, bo skoro wszyscy ćwiczą ręce, nogi i inne części ciała, a oczy również otaczają mięśnie, to także można je ćwiczyć. W taki sposób znalazłam się na Jodze Oczu u Siergieja. Zdjęliśmy wszyscy okulary (córka, syn i ja) i zaczęliśmy ćwiczyć. Na początku pełna zapału chciałam się ze wszystkim podzielić moimi nowo zdobytymi wiadomościami, mając na myśli pomoc w poprawie wzroku, pozbyciu się okularów czy soczewek, ale słyszałam: - no fajne to, ale nie mam tyle czasu, - jak tobie pomoże, to ja się zastanowię nad tym, - twoje dzieci są inne, z moimi dziećmi się nie da ćwiczyć, - mnie okulary nie przeszkadzają… Wiadomo, że nie ma nic bez wysiłku i zaangażowania, ale ci co tak mówią, nie myślą o tym, co będzie za ileś lat i w jakim stopniu pogorszy się im wzrok. Na początku pewnie nie wszystkie ćwiczenia były wykonywane całkiem prawidłowo, ale staraliśmy się. Zaczynając od ćwiczeń rozciągająco-rozluźniających, przez palming, naświetlanie, mruganie, masaż punktów, wizualizację, obuoczne widzenie, akomodację, z zaklejonym mocniejszym okiem, ok. 6 godzin dziennie z przerwą, córka układa różne koraliki, wyszywa, nawleka. Nie powiem, żeby te ćwiczenia z 5 i 7 letnimi dziećmi były łatwe. Raz było lepiej, a raz gorzej, mniej dokładnie czy krócej niż zaplanowałam. Nieraz po 10 minutach tłumaczenia i proszenia, gdy byłam zrezygnowana, kazałam im ubierać okulary, skoro nie chcą ćwiczyć. Ale za jakiś czas lub następnego dnia wracaliśmy do ćwiczeń. Staram się im przypominać o właściwym sposobie widzenia w czasie chodzenia, jazdy samochodem. Po 3 miesiącach wzlotów i upadków, chociaż byłam przekonana o słuszności postępowania, córce tak zaczęło uciekać, zezować lewe oko, że nieraz praktycznie nie było go widać. Wtedy znów się wystraszyłam, ale wytłumaczono mi, że ona zaczyna tym okiem widzieć i dlatego tak się dzieje. Wtedy robiliśmy więcej ćwiczeń na odpoczynek oczu i ruch oczu (w czasie jazdy samochodem obserwacja znaków drogowych, rejestracji, różnych przesuwających się obrazów). Córka chodziła również ostatnio na ćwiczenia do ortoptystki. Teraz po roku robienia ćwiczeń i bez używania okularów córka ma wadę: prawe oko +1,75 i 0,75 astygmatyzm, a lewe +5 i 0,75 astygmatyzm, czyta 6 rzędów na tablicy okulistycznej oczywiście bez okularów, w okularach 8 rzędów, a widziała 1,2 rzędy. Pani ortoptystka stwierdziła, że żadne dziecko po 20 dniach ćwiczeń nie miało tak dużej poprawy jak moja córka, ale wiadomo, że to nie tylko te ćwiczenia na zajęciach przyniosły taki skutek. Oczywiście okuliści uważają, że i tak powinna chodzić w okularach. Syn nosił okulary przez 4 lata, wzrok mu się nie poprawiał, a przez ostatni rok – bez okularów - ma poprawę o połowę z +3,5 na +1,75 dioptrii. Nie wiem czy to duża poprawa czy mała, ale jestem przekonana co do zasadności ćwiczeń, jogi oczu czy szkoły widzenia - jak kto to sobie nazwie - bez względu na to co mówią inni, zwłaszcza okuliści. Zmieniałam z córką dwa razy okulistę, ponieważ chcąc się coś bliżej dowiedzieć o leczeniu bez okularów usłyszałam ”jak się pani nie podoba, to proszę sobie zmienić poradnię” - więc zmieniłam. Wyszłam z założenia, że do kontroli oczu dzieci czy swoich muszę chodzić do okulisty, ale postępować będę zgodnie z tym, co uważam za słuszne. Dziękuję za wszystko.
B.M.
Ola miała przed kursem wadę wzroku - 6, zez (fragmenty kilku listów) Data: 13 września 2000 15:03 witaj Siergiej Zaczynam gorzej widzieć. Miałam ten list wysłać dwa tygodnie temu ale nie wyrobiłam się czasowo. Wtedy moje oczy były w dobrej kondycji ale przez tydzień urlopu zdążyłam wszystko popsuć, a specjalnie nie nosiłam żadnych korekcji. Jak się okazuje nie o to chodzi. Teraz musiałam trochę popracować żeby odnaleźć drogę ku lepszemu widzeniu. Jeszcze nie wróciłam do poprzedniej formy, ale jest dużo lepiej. Chyba tydzień po kursie zauważyłam zmiany. Zaczęłam wierzyć, że będę dobrze widziała. Najbardziej niesamowite jest to, że nie jest ważne czy ma się wadę - 2 czy - 6, co dalej to nie wiem, i że przez pół dnia koryguję wadę soczewkami, oczy rządzą się ciągle innymi prawami niż mi się wydaje. W zasadzie nie wiem, dlaczego przez te dwa lata od pierwszego kursu nie działo się nic i dlaczego nagle coś się zaczęło zmieniać. Cokolwiek mi przychodzi do głowy to: 1. znudziły mi się soczewki, które wcześniej uważałam za dobre rozwiązanie, a które teraz muszę szorować dwa razy dziennie, aby uniknąć zamazanego obrazu, bo wytwarzam gigantyczne ilości białka. Znacznie wygodniej byłoby po prostu widzieć. 2. Gdy kończyłeś kurs i opowiadałeś o planach na przyszłość zupełnie o czymś innym myślałam, nie o oczach... ale przez moment pomyślałam, że może za 3 razem nie będę się tak buntowała przeciwko temu co mówisz. 3. Po Twoich Palmingach mój świat jest żywszy, ostrzejszy, ale z cieniami. Nie podobało mi się to, ale w końcu stwierdziłam, że lepiej widzieć jedną literę trzy razy niż w ogóle jej nie widzieć. Chociaż tak naprawdę to jest ten sam obraz, tylko ostrzejszy. Jak kontury są mocno zamazane to w zasadzie nie wiadomo, co się widzi. Bardzo pomaga mi książka Batesa z Twoimi komentarzami.... ( moje biedne NLP znów poszło do kąta). Bardzo wiele rzeczy sobie uświadomiłam, o których nie miałam zielonego pojęcia. Ty to wszystko stosujesz, ale nie miałam świadomości, o co dokładnie chodzi i jedyne, co wiedziałam to, że mi nic prawie nie wychodzi i pozostawałam pogrążona w rozpaczy. A co do książki, przede wszystkim jestem zaskoczona rzetelnością badań Batesa. Niesamowite, że medycyna niemalże całkowicie je ignoruje. Co robię: 1. przede wszystkim gimnastyka oczu czyli "wyciągam" je na wszystkie strony, bo czuję, jak bolą moje zesztywniałe mięśnie. Tak naprawdę cały czas to robiłam, ale może źle. 2. Zamykam oczy i przywołuję różne przedmioty w różnych kolorach, sama czerń jest dla mnie stresująca. 3. Czytam jednym okiem 4. Ostatnio próbuję "rozhuśtać" mój świat, choć znacznie lepiej wychodzi przy zamkniętych oczach. W końcu zrozumiałam o co w tym chodzi, bo wcześniej strasznie mnie to ćwiczenie irytowało. 5. Znalazłam jedno ćwiczenie, które bardzo szybko rozluźnia i wyostrza moje oczy. Mocno zaciskam gałki bez zaciskania powiek (makijaż musi pozostać nie ruszony), wciągam powietrze i czasem jeszcze ruszam oczami na lewo i prawo. Otwieram i widzę lepiej. Dwa tygodnie temu znajdowałam różne punkty, czy raczej fragmenty przedmiotów, które widziałam niemalże ostro np. tylko jedna krawędź okna, tylko pewien odcinek dachu. Cały czas wyszukiwałam takie interesujące miejsca. Czytając szukałam na stronie liter, które widziałam najlepiej. Było trochę zabawy. Niestety zaprzepaściłam to. Ale myślę, że powoli wrócę do tej formy i pójdę dalej. Ponieważ jest Ci bardzo smutno, że kursanci nie piszą o swoich postępach, wiec ja Cię trochę pocieszę. Otóż, pracuję. Skończyłam pierwsze czytanie Batesa. Bates dał mi niewielkie szanse na wyleczenie, tyle ile znajduje w słowach: prawdopodobnie nigdy... całe szczęście, że o tym dowiedziałam się pod koniec książki, a nie na początku, bo moje szanse spadłyby do "0". Robię delikatne postępy. Zawiesiłam tablice do czytania. Ale nie wiem dlaczego lubię chodzić czasem na około. Otóż ćwiczę na dachach domów i na pewnym napisie na budynku za oknem "hurtownia art. metalowych". Wyobraź sobie, że zdarzały się momenty, kiedy ten napis widziałam idealnie, choć tylko jednym okiem, zazwyczaj lewym-tym zezującym. Spojrzałam na tablice rej. samochodów - widzę świetnie, odwracam się, by spojrzeć na tablice do badań - nie widzę nawet 4, wracam na hurtownie - ostro widzę. Ten stan trwa dopóki nie mrugnę. A muszę mrugnąć, bo drugie oko, które tego nie widzi strasznie boli... Póki co stworzyłam sobie nowy, lepszy obiekt do pracy, 16-ramienną gwiazdkę, którą powiesiłam na ścianie. Ze względu na mój astygmatyzm lepiej mogę kontrolować to co widzę, które ramiona widzę, a które nie. Różnica jest tak duża, że dobrze mieć tą świadomość. Poza tym wróciłam znów do NLP i znalazłam świetny opis zasad sportowców po poważnych kontuzjach, którzy wrócili do pełnego zdrowia. A generalnie myślę, że zasady Batesa i NLP mają wiele wspólnego. Podejrzewam, że twórcy i propagatorzy NLP mają dobry wzrok. Trzeba wszystko dobrze widzieć oczami wyobraźni, a według Batesa ludzie z chorymi oczami widzą niewiele. Co mogę potwierdzić.
Ola
Przewiń do góry